Archiwum kategorii: Recenzje

Oppenheimer recenzja filmu

Oppenheimer – Niesamowita podróż w serce atomu! Recenzja filmu pełnego napięcia i emocji!

Okej, kochani, przygotujcie się na niesamowitą jazdę z filmem „Oppenheimer”! To nie jest tylko zwykły film biograficzny, to rollercoaster emocji, który wprawi Was w osłupienie! Christopher Nolan dał z siebie wszystko, żebyście nie mogli oderwać wzroku od ekranu.

Zapomnijcie o nudnych biografiach, bo „Oppenheimer” to niczym potworna labolatoria naukowa z prawdziwymi dramatami i miłosnymi zawirowaniami. I oj, ten Cillian Murphy! Jego rola jako J. Roberta Oppenheimera to po prostu majstersztyk. Mały, niepozorny, ale pełen teoretycznych ideałów, a w świecie silnych wojskowych postaci wygląda jak słaba iskierka.

Nolan uwielbia robić filmy w imponującym formacie Imax 70 mm, i Oppenheimer nie jest wyjątkiem. Widok Murphy’ego, który dźwiga książki jak góra wiedzy, jest niezapomniany. Ale to tylko jeden z wielu momentów, które wprowadzają nas w zagmatwane linie czasowe życia tego genialnego naukowca.

Sceny z wczesnej kariery akademickiej, przesłuchania bezpieczeństwa, aż po rozmowy z Einsteinem – to wszystko ze sobą splata się w surrealistyczną opowieść, którą najlepiej zrozumiecie po kilku seansach. Wielowątkowość tego filmu może Was przytłoczyć, ale to właśnie w tym tkwi jego genialność!

Oppenheimer

Oppenheimer cały film to nie tylko historia naukowca, to przede wszystkim opowieść o potworach. Nie chodzi o to, co wynalazł Oppenheimer, ale o to, co w nas samych budzi jego dzieło. Czyż to nie przerażające? Więc przygotujcie się na kinowy huragan, bo „Oppenheimer” przeniesie Was w zupełnie inny wymiar! A Cillian Murphy wcielając się w tę rolę to po prostu mistrzostwo świata!

Wszystko niby super, ale co z postaciami kobiecymi? Florence Pugh jako kochanka Oppenheimera znika w mgnieniu oka, a Emily Blunt jako żona spędza czas na picu martini i niezadowoleniu z męża. Ale uwaga, później ona daje czadu! Szczególnie podczas przesłuchania, jak ona tam wydzierga wszystko!

No ale nie oszukujmy się, ten film to osiągnięcie! Wszystko jasne, bo Nolan lubi robić filmy na Imax 70 mm, i tu jest głębia szczegółów, że aż ciężko oderwać oczy od ekranu. Brawo za naukowe bazgroły na tablicy, symbol geniuszu! Ale najlepsze są momenty abstrakcyjne, jakbyśmy lądowali w sercu atomu. Dekoracje się trzęsą w napięciowych chwilach – doświadczamy atomowego trzęsienia ziemi!

Ale największy hit to dźwięk i muzyka! No jak to, wojna nie jest pokazywana, ale przez dźwięki czujemy przerażenie! Muzyka Ludwiga Göranssona mistrzostwem świata, zmienna i genialna. Ta muzyka, grzmiące stopy, to szczyt triumfu w karierze Oppenheimera. Ale za każdym razem to brzmi, to rośnie zagrożenie, bo przechodzi na ten katastrofalny potencjał jego wynalazku!

A więc hop do kina, bo „Oppenheimer” to prawdziwa uczta dla zmysłów! Ale pamiętajcie, Emily Blunt nas zaskoczy, a muzyka wstrząśnie Waszymi duszami!